Historia Ani i Marcina – case study

autor Patryk

}

31 paź, 2018

Być może zastanawiasz się, czy warto skorzystać z eksperta kredytowego. Przecież możesz zrobić samodzielną wycieczkę po paru bankach i wybrać najkorzystniejszą ofertę. Czy jednak tylko o to chodzi?

Oto historia pewnej pary.

Dzwoni do mnie Marcin z polecenia kolegi, któremu pomogłem zdobyć kredyt parę miesięcy wcześniej. Chce kupić wraz z partnerką dość nietypowy dom pod Poznaniem.

Elementarnym etapem procesu kredytowego, jest wycena nieruchomości. Bank określa czy jest w stanie zabezpieczyć się na danej nieruchomości i do jakiej kwoty. Banki dziś udzielają kredytów maksymalnie do 90% wartości nieruchomości.

Wymarzony dom Marcina i Anny ma 60 m2, zbudowany jest w technologii drewnianej i w wysokim standardzie wykonania. Te cechy sprawiają, że w lokalizacji, w której dom się znajduje, nie ma podobnych nieruchomości, z którymi można by ją porównać.

Właściciele zażyczyli sobie za niego 380 000 zł, na co moi klienci się zgodzili. Nieruchomość spełniała ich wszystkie oczekiwania, czyli jakby została wybudowana specjalnie dla nich. Mieli wymagany wkład własny oraz pieniądze na wszystkie opłaty okołokredytowe. Obydwoje bardzo dobrze zarabiali (mieli wysoką zdolność kredytową). Problem stanowiło zabezpieczenie.
To, jak klienci, zarówno sprzedający jak i kupujący wyceniają nieruchomość, często nie pokrywa się z tym, jak patrzy na to bank. Przed rozpoczęciem procesu zadzwoniłem do zaprzyjaźnionego rzeczoznawcy, bo czułem, że może być z tym problem. Utwierdził mnie w przekonaniu, że nieruchomość jest wg niego warta około 70 000 zł mniej.

Co teraz?

Oznaczało to, że bank udzieli maksymalnie 279 000 zł kredytu (90%*310 000) zamiast 333 000 zł (90%*370 000), o które klienci mieli zamiar wnioskować. Gdyby bank podczas procesu kredytowego wycenił nieruchomość na 310 000 zł, klienci musieliby wnieść dodatkowo 54 000 zł. Marcin i Ania tych pieniędzy nie mieli.

Część banków robi samodzielne wyceny nieruchomości — wysyła swoich rzeczoznawców, lub ich wynajmuje do realizacji zlecenia, a część przyjmuje operat zewnętrzny (dostarczany przez klientów). Są też banki, które przyjmują operat zewnętrzny, a potem i tak jeszcze robią własną inspekcję nieruchomości.

Wybraliśmy cztery banki, do których złożyłem wnioski. Trzy, które przyjmują operat zewnętrzny oraz jeden, który robi własną wycenę (bardziej dla potwierdzenia tezy). To, w jaki sposób nieruchomość zostanie wyceniona, w dużej mierze zależy od podejścia rzeczoznawcy, który tą nieruchomość wycenia.

Osoba, która przygotowywała operat w tym przypadku, otrzymała ode mnie wytyczne, na których nam zależało. Rzeczoznawca musiał się więcej napracować (kupić dodatkowe bazy porównawcze z dalszej okolicy, wykazać realną wartość odtworzeniową, pokazać wiele zalet nieruchomości).
Efekt był taki, jak się spodziewałem. Rzeczoznawca, który pracował na zlecenie banku, wycenił nieruchomość na 300 000 zł, o 80 000 zł mniej niż klienci zgodzili się zapłacić! Pozostałe banki, zaakceptowały operat wykonany przez rekomendowanego przeze mnie rzeczoznawcę.
Ostatecznie klienci otrzymali taką kwotę kredytu, jaką chcieli otrzymać od samego początku, 333 000 zł. Gdyby sami poszli do banków, istnieje duże prawdopodobieństwo, że swojego wymarzonego domu by nie kupili.

Jeśli chciałbyś spotkać się ze mną, bo szukasz kredytu hipotecznego, gotówkowego lub firmowego, serdecznie Cię zapraszam!

Komentarze

0 komentarzy

Wyślij komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

13 + 13 =